Macie 3 imaginy od Lusiaczka ^^ następny rozdział opowiadania (19) będzie jeśli pojawią się nowe komcie skarby! A teraz napiszcie co sądzicie o tych imaginach :) /Lusiaczek
Smutny - Zayn
Otworzyłam okno na oścież i włączyłam muzykę. Wiedziałam że mój sąsiad zaraz pójdzie w moje ślady, to był nasz wieczorny rytuał. Usłyszałam dzwonek telefonu, odebrałam :
- No co tam maleńka?
- Ohh Zayn! Ja już czekam! Gdzie ty?
- Zaraz będę...Wydagrodzę ci spóźnienie Domiś!
- No ja mam taką nadzieję - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Patrz!
Wyjżałam za okno i zobaczyłaś Malika z mikrofonem w ręku. Ale nie to mnie zdziwiło. Nad jego oknem ujrzałam oświetlane serce a w środku migały nasze iniciały D+Z Forever. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Łza pociekła po moim policzku. Boooże jak ja go KOCHAAM!
- podoba się?- usłyszałam przez słuchawkę. Pokiwałam uradowana głową i podskoczyłam ze szczęścia. Wzięłam na głośno mówiący położyłam telefon na parapecie potem sama na nim usiadłam. Zayn włączył muzykę i zaczął śpiewać Naszą piosenkę, swojego zespołu- One Direction. Another World. Nie dość że nieziemsko przystojny to jeszcze taki głos! A na dodatek mnie kocha... Do pokoju wparowała moja mama.
-No i co to ma być?! Jesteś niespełna rozumu? Czego nie rozumiesz w tych słowach: NIE ZADAWAJ SIĘ Z MALIKAMI? Tricia i Yaser to źli ludzie... a Zayn pójdzie w ich ślady! - Znowu zaczyna... ale nigdy wcześniej tak nie wybuchała. Zayn nadal obserwował całą tę szopkę... sam nie miał lepiej. Jego rodzice uważali tak samo jak moi. Chociaż w tym byli zgodni... Mama kontynuawała- Inna religia... poglądy na życie! Co ty widzisz w tym ich rozpieszczonym syneczku? No powiedz CO!- Nie wytrzymałam. Wybuchłam płaczem i wybiegłam z telefonem z domu.
- Stary sad! bądź tam! zaraz!- krzyknęłam do słuchawki po czym pobiegłam we wspomniane miejsce.
Miałam już tego dość, ile razy mieliśmy sprzeczki z rodzicami przez naszą miłość. Czemu nie potrafią zrozumieć że się kochamy? Było mi zimno, jesienna pogoda dawała się we znaki, Byłam na miejscu, a wokół mnie rozciągał się zapach owoców. Usiadłam na ławce,.. naszej ławce pod gruszą i czekałam. Zjawił się zaraz po mnie. Odrazu wpadłam Maliowi w ramiona a ten namiętnie mnie pocałował. Jak zwykle zabrało mi to dech w piersi. Oparłam czoło o jego tors. Był wyższy odemnie o głowę.
- Skarbie, musimy dać radę! Już za rok będę pełnoletni... uciekniemy!
Spojrzałam na jego twarz. Włosy gładko opadały i czarna grzywka stykała się z jego bujnymi rzęsami. A do tego oczy... oczy od których miękną mi kolana i robiło się gorąco.
- Nie Zayn, musimy skończyć ...
- Ale ja z ciebie nie zrezygnuję! Kobieto ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie ! Nie próbuj mnie do tego przekonywać nawet!
- Ohh... to trzeba znaleźć inne rozwiązanie. Bo ja nie zostawię rodziny. Mimo wszystko kocham ich...
- Wiem, ja moich sióstr też bym nie mógł zostawić... Jak one by dały sobie bezemnie radę?
Siedzieliśmy oparci o gruszę , ja w jego ramionach, opatulona czerwoną bejsbolówką. Po dłóższym milczeniu chłopak zerwał się na równe nogii.
- Co wymyśliłeś...?
- Coś niewiele lepszego od ucieczki... nie... zapomnij..
- No powiedz!
Głową wskazał na krzak trujących jagód. To był prawdopodobnie jedyny krzak który znajdował się w anglii. Garść jagód powodowała zapadnięcie w śpiączkę... chyba że zaraz po spożyciu przejdzie się specjalne oczyszczanie. Z początku pomyślałam że to głupi pomysł ale po głębszym zastanowieniu się stwierdziłam " Przecież nie umrzemy no nie? Będziemy przy rodzinie nadal !"
- Dobra zróbmy to!
- Serio? - Był szczeże zdziwiony że się zgodziłam.
- Tak.
Podeszliśmy do krzaka trzymając się za rękę. Uzbieraliśmy wystarczającą ilość owoców i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Pocałowałam Zayna jak najlepiej potrafiłam, kierowana miłością. Ten spojrzał z bólem na mnie następnie na jagody.
- Dobra... trzy- powiedział
- dwa- szepnęłam
- - Jeden - powiedzieliśmy równo po czym owoce wylądowały w naszych buźach. Zayn postanowił mnie jeszcze raz pocałować, i tak też ze złączonymi ze sobą ustami zasnęliśmy. Upadłam na niego i to była ostatnia moja myśl tego wieczoru.
*2 Lata później*
Ał ale mi w głowie łupie! Rozejrzałam się po pokoju... ej co jest? Gdzie ja jestem, co się stało? Wstałam z łóżka i zauważyłam że jestem w szpitalnym szlafroku. Wyszłam na spustoszały korytaż i zajrzałam do sali obok. Leżał tam a wokół stali jego przyjaciele z zespołu, siostry rodzice oraz ... Co moja mama i tata?! Weszłam do pomieszczenia i podbiegłam do ukochanego... dziwne urządzenie które pokazywało rytm serca piszczało ciągiem... to znaczy... znaczy że... jego serce przestało bić. Karzdy w pomieszczeniu zwrócił na mnie swoją uwagę, patrzeli na mnie tak jakbym spadła z nieba. Ale co, przecież to tak nie może się skończyć! spojrzałam na Zayna po czym zaczęłam robić masaz serca. Po odpowiedniej ilości nacisków sztuczne oddychanie i tak w kółko. Wszyscy ze łzami w oczach patrzyli jak walcze o jego życie. Gdy zrezygnowana ostatni raz sięgałam do jego ust... w momęcie gdy styknęlam je swoimi coś się stało. Jedna z sióstr Zayna cicho pisnęła a karzdy wstrzymał powietrze. Nie wiedziałam o co chodzi, a gdy chciałam się oderwać od chłopaka poczułam ciepły nacisk na swoje usta. Myślałam że śnie,tak też bezgranicznie oddałam się pocałunkowi. Pare sekund później przerwałam go niepewna co robie. Po otwarciu oczu ujrzałam ciemno brązowe tęczówki Zayna. Biła od nich miłość.Potrzebowałam minuty aby załapać co się stało...
- Hej skarbie! Jaka miła pobudka- powiedział Malik zaspanym głosem.
Po chwili ktoś mnie mocno przytulił. To była Tricia, mama Zayna.
- Dziękuję kochanie... -szepnęła i się rozpłakała
Wszyscy zaczęli mi gratulować a Zayn nie wiedział o co chodzi. Jestem w szoku... uratowałam go! Ahh...
Jak już się ogarnęło zamieszanie, to twój ukochany i ty dowiedzieliście się że spaliście 2 lata. Chłopacy z 1D opowiedzieli jak przebiegała ich kariera a nasze rodziny, moja i Zayna się pogodziły, a nawet zaprzyjaźniły. Już nic nie stało na drodze naszej miłości! Bardziej szczęśliwa być nie mogę! ;D
Smutny- Harry
Jechałam jakiąś ciężarówką. Było ciemno i miałam związane nadgarstki. Obok mnie słyszałąm oddech mojego chłopaka.
-Harry boję się - szepnęłam łamiącym się głosem.- c-co się dzieje? Gdzie oni nas wiozą?
- Nie mam pojęcia skarbie...trzymaj się- odpowiedział.. i przysunął się do mnie. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, przed obudzeniem się w tym miejscu to to że byłam z Hazzą w restauracji. Widziałam jak klęka przede mną, wyciąga pudełeczko w którym był srebrny pierścionek z brylancikiem i mówi " Aguś, kocham cię całym sercem, jestem największym na świesie szczęściażem... bo mam ciebie. Czy zeczciała byś zostać moją żoną?" Jej jak ja się wtedy ucieszyłam. Gdy krzyknęłam że tak, wszyscy goście restauracji zaczęli klaszczeć a my złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Wyszliśmy z restauracji i chcieliśmy się udać do jakiegoś klubu... ale ... ale. I tutaj pamięć siada... widzę pustkę. Nagle ciężarówka zatrzymałą się z piskiem oponi ktoś po nas przyszedł 6 ludzi w kominiarkach wyprowadziło nas z wozu i prowadzili przec jakieś złomowisko. Zaciągneli do jakiegoś domku, rozwiązali nas po czym wepchnęli do środka. Było tutaj ciasno i niemiłosiernie śmierdziało. Pomieszczenie bez okien, z jednym stoliczkiem i szafeczką. To były jedyne meble. Zatroskany Harry podszedł do mnie.
- Kochanie, nic ci nie jest?
Zaprzeczyłam.
- Co się stało? Harry! Co tu się dzieje?!
Nie zdążył odpowiedzieć bo do pomieszczenia wparowały dwie osoby, jedna uzbrojona druga w garniturze. Ten drugi się odezwał:
- no no, ładnie! Harry Styles i jego hmm małżonka? czy jeszcze nie?
- Czego od nas chcesz?!- krzyknął Hazz zdenerwowany.
- może grzeczniej - sprostował i kiwnął palcem na co uzbrojony goryl walną Harrego bronią w piszczel. Ten się zgiął i upadł
- Harry!!! Nic ci nie jest??! - podbiegłam do niego i przytuliłam. Widziałam że cierpi.. chyba złamał mu kość..
- Czemu pan to robi? Co my takiego zrobiliśmy?!- zapytałam ze łzami w oczach...
- Umm wy nic nie zrobiliście! Ale umm powiedzmy że potrzebuję kasy, a skoro pod ręką miałem akurat tak sławną osobowość jak twój małżonek... poprostu skorzystałem z okazji!
- Błagam, dam ci pieniądze, wille , własny dom! Tymko błagam... wypuść mnie i Agę...
- Ja o tym doskonale wiem że byś mi dał... ale to zabiera urok zabawy! Nie oglądałeś filmów? Porywacz rząda okupu.. podziwia starania ludzi cierpiących z tęsktoty i bla bla wielki potem Happy End.
- Ehh.. ile będziemy tu siedzieć?
- Hmm nie mam pojęcia hahaha zależy to od mojego humoru- stwierdził - tik tak tik tak- powiedział i wyszedł.
- Dorwę drania i mu ryj ubiję!
- Harry uspokuj się proszę! Będzie dobrze ... postępujmy z instrukcją! Słyszałeś że happy end no nie?
- Ale .. ale. ja niem...- uciszyłam go pocałunkiem. Byłam spragniona jego bliskości on mojej tak samo więc nie przerywał.
*tydzień później*
I znowu marne śniadanie... kromka suchego chleba, i serek topiony a do popiscia woda z kranu.No nic, dzięki temu nadal żyję...
Podeszłam do Harredo i przytuliłam go. Zaczynaliśmy powoli wariować. Od 4 dni niemamy o niczym informacji... Nagle do pomieszczenia wszedł porywacz, znowu z swoim uzbrojonym ochroniarzem...
- No i jak tam gołąbeczki? Trzymacie się jakoś?
- Długo jeszcze tu będziemy? - zapytałam z rezygnacją...
- Okazuje się że to wasz szczęśliwy dzień!
- Wychodzimy?!- zapytał Harry
- oj nie tak szybkoo... od twoich kumpli zapłatę dostałem... teraz kolej na was...
- Ale my przecież nic nie mamy! - powiedziałam smutna
- oj ja nie wiem czy tak kompletnie nic...- powiedział po czym zmierzył mnie pożądanym wzrokiem. podszedł do mnie powolnym krokiem i dał znak swojemu gorylowi. Ten podbiegł do Harrego i go unieruchomił. Porywacz złapał mnie za podbródek i spojrzał w oczy.
- Zostaw ją!!! Zobaczysz zniszczę cię!!! Łapy precz od Agi!!! Nooo- mój uochany wyrywal się, ale nie dawał rady. Stałam jak sparaliżowana bojąc się zrobić jakikolwiek ruch. Męszczyzna włożył dłoń pod moją brudną koszulkę i badał moje ciało. Od jego dotyku dostawałam dreszczy z obrzydzenia.
- Chcę cię tu, i teraz... a Harry będzie na to patrzeć!- pchnął mnie. Upadłam na ziemię a mój ukochany coś krzyczał. Adrenalina zagłuszała wszystkie dźwięki i pomogła mi działać. chwyciłam garść piachu i rzuciłam nią w twarz porywacza. Ochroniaż stracił koncentracje i przez chwilę uścisk w którym trzymał Harrego zelżał. Ta chwila wystarczała. Styles chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Przy wyjściu z złomowiska dostrzegłam cztery syswetki. To chłopacy ! Niall, Zayn, Louis i Liam krzyczeli coś do nas ale nie usłyszeliśmy. Niestety. Drogę zastąpił nam drugi ochroniarz. Obróciliśmy się i zobaczyliśmy jak porywacz biegnie w naszą stroną z pistoletem w ręku. To już koniec... Mój bóg, Harry Styles o bajecznie zielonych oczach i z burzą loków na głowie spojrzał na mnie z taką czułością że ugięły się pode mnią kolana. Czas się dla nas zatrzymał.. Chłopak się pochylił i pocałował mnie. Całował mnie tak że dostawałam palpitacji serca. Poczułam przeszywający ból w okolicach brzycha, zorientowałam się że Harry też to poczół mimo wszystko nie przerywaliśmy pocałunku. Kolejny strzał, tym razem prosto w cel, kula przebiła równocześnie nasze serca. Upadliśmy w miłosnym uścisku moimi ostatnimi słowami było kocham cię Styles...
Smutny - Niall
Biegłaś na spotkanie z Niallem do Nandos. Był to twój najlepszy przyjeciel, zawsze mógł na ciebie liczyć, ty na niego też. Gdy się z tobą umawiał godzinę temu, słyszałaś że coś jest nie tak. Ale zawiodłaś, obiecałaś że będziesz... ale się spóźniłaś. Aby dostać się do rectauracji musiałaś pokonać przedługie przejście dla pieszych a los chciał aby było jeszcze czerwone światło. Widziałaś z oddali przyjaciela jak siedzi przy stole pochylony... chyba płakał. Kurde noo długo jeszcze będzie czerwone!? Spojrzałaś na zegarek... godzina spóźnienia. Obserwowałaś jak chłopak wstaje i oddala się powolnym krokiem i ze spuszczoną głową. Wołałaś i krzyczałaś ale to na nic, hałas spowodowany jerzdżącymi pojazdami zagłuszał twoje słowa. Nareszcie zielone... puściłaś się biegiem w stronę Nandos. Na stoliku przy którym siedział Niall leżała jakaś kartka którą szybko odczytałaś.
Heja kochana...
Jeśli to czytasz, to znaczy że jednak przyszłaś...przepraszam że nie czekałem ale,,, Umm dobra mniejsza z tym. Podczas tego spotkania chciałem ci powiedzieć 2 ważne rzeczy. Po pierwsze Eva ze mną zerwała... zdradzała mnie przez ten cały czas, a ja głupi domyślałem się tego, lecz nic z tym nie zrobiłem... Hmmm spotkajmy csę przy Road Street 23 i powiem ci o so chodzi z tą drógą sprawą, Jeśli nie przyjdziesz... i tak tam będę.
Chciało ci się płakać na myśl że chłopak, którego kochałaś całym sercem cierpi. Kazde uczucia dzieliliście wspólnie oprócz jednego. Ty na zabój go kochałaś, a on widział w tobie tylko i wyłącznie przyjaciółkę... Puściłaś się biegiem pod wskazany adres. Już prawie byłaś na miejscu ... ujrzałaś bo. Był ubrany w tak dobrze ci znaną szarą bluzę z kapturem który teraz był naciągnięty na głowę.
- Niall! - Zawołałas
- Alicja! - odkrzyknął po czym zamierzał ruszyć w twoją stronę .... Zapomniał o ulicy. Kierowca musiał się bardzo śpieszyć bo nie zauważył blondyna. Zauważyłaś przerażony wzrok Nialla przepełniony mieszanymi uczuciami po czym samochód porwał chłopaka. Usłyszałaś przerażający stuk.
- Niee!!! Niall!- pobiegłaś co sił w nogach. Spanikowany kierowca zatrzymał pojazd i zaczął coś mówić i dzwonić po pogotowie. Szumiało ci w uszach od natłoku emocji. Uklękłaś przy Horanie i chwyciłaś jego twarz w dłonie. Chłopak był w zapłakanym stanie. Z długiej rany na głowie tryskała krew i jakiś metalowy pręt przebijał mu nogę. Ledwo co oddychał i komunikował.
- A-ali?- wychrypiał po czym otworzył swoje do bólu błękitne oczy.
- Oh mój boże ! Niall, skarbie nic ci nie jest?! Jak się czujesz ! Mów do mnie! - wrzeszczałaś do niego zdesperowana.
- Troch-chę dziwna sytuacja no nie? Na ważną roz-z-mowwwę...
- Ale o czym ty mówisz ! Proszę nie zasypiaj!
- Ał... umm nie chcę wiedzieć ww jakim stanie jestem- i uśmiechnął się po czym zaczął kaszleć plując krwią.- No nic... jest coś ważnego...
- Niall nawet nie próbuj tego mówić! Zobaczysz wszystko będzie dobrze!- Już wcześniej płakałaś, ale teraz to się nasiliło...
- Ali, Ali Ali... Dobrze wiesz że dobrze nie będzie... ja paprostu... poprostu umieram.
- Nie! Nie pozwolę ci!
- Ciii.... nie płacz - wysilił się by podnieść rękę i wytrzeć łzę na twoim poliku spojrzał ci głęboko w oczy...- Muszę się streszczać... nie wiem ile czasu... mi... zostało. - ledwo wydyszał.
- Niall popatrz na mnie! Ułoży się zobaczysz!
Chłopak nie zwarzał na twe słowa
- Pochyl się - myślałaś że chce ci coś powiedzieć na ucho... ale nie. Złożył na twoich ustach pocałunek którego z pewnością nigdy nie zapomnisz.
- To jest właśnie ta druga sprawa... Ja najzwyczajniej ... za tobą szaleję! Ja cię koch...- Złapał nagle powierze w płuca a po jego poliku pociekła łza. Wydyszając powierze dokończył- aamm ... To były jego ostatnie słowa... ostatni oddech.
Siedziałaś i ryczałaś patrząc w puste oczy Horana. Puste bo nie śmiały się, nie cieszyły się już życiem razem z tobą. To on... jednak też... mnie kochał... pomyślałaś. Wybuchłaś. Krzyczałaś na całą ulicę przyzywając Niallera. Jednak życia już mu nikt nie zwróci. Zamknęłaś mu oczy, by wyglądało jakby spał i złożyłaś pełen miłości pocałunek na jego martwych ustach.